Pitu, pitu już od świtu, Po zachodzie, jak na co dzień W nocy wciąż niedomówienia Jakieś czary bez natchnienia Lawiruje ciągle słowem, Na pytania nie odpowie Cóż, zbyt głupie to marzenia Że coś jeszcze się pozmienia Raz decyzję podjąć trzeba Lepiej gwiazdkę ściągnąć z nieba Niż za każdym razem myśleć Że nuż będzie zajebiście Z pantałyku czas już strącić Bo za wiele chce tu mącić Nie, nie będzie tu owacji Ani żadnych negocjacji Mówię wprost, całkiem szczerze W żadne cuda już nie wierzę Wolę smagnąć plecy batem Żegnam zatem…
Krótki, ale zwięzły wpis. Taka szybka, podręczna ściąga. 🙂